„Bo męska rzecz być daleko, a kobieca – wiernie czekać”.

Recenzja książki Javiera Maríasa Berta Isla

 

Rzadko sięgam po literaturę hiszpańską, ale jeśli już sięgam po książki autorów z Półwyspu Iberyjskiego nie jestem zawiedziony. Nie inaczej było i tym razem. Książka Berta Isla to moje pierwsze spotkanie z hiszpańskim autorem Javierem Maríasem i mam wrażenie że nie ostatnie. Blisko 70-letni Javier Marías Franco to jeden z najbardziej znanych hiszpańskich pisarzy, którego książki doczekały się 42. przekładów na całym świecie. Berta Isla to ostatnia jego powieść.

W tym miejscu zamieszczam zwykle kilka zdań na temat fabuły książki. Jednakże w przypadku Berta Isla mam z tym pewien problem, ponieważ linia fabularna nie jest wcale

najobszerniejszym wymiarem powieści. Drugim wymiarem są liczne dygresje, które zajmują większą część powieści, natomiast trzecim wymiarem są toczące się w tle wydarzenia znane nam z podręczników historii. Motywem przewodnim książki jest historia małżeństwa Berty i Tomása Nevinson, których losy stanowią podstawę do stworzenia bogatej, można by nawet rzec filozoficznej warstwy dygresyjnej.

Autor zdecydował się przedstawić losy państwa Nevinson na przestrzeni ponad dwudziestu lat. Taki zabieg sprawił, że można spojrzeć na losy bohaterów z odległej perspektywy i dokonać chłodnej (bez emocjonalnego zaangażowania) ich oceny na tle toczących się wydarzeń historycznych. Na przestrzeni mijających lat, autor rysuje zmiany pokoleniowe i społeczne zachodzące w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Javier Marías dotyka czasów bolesnej dla Hiszpanów dyktatury gen. Franco i odwilży społeczno-obyczajowej po jego śmierci. Opisuje sytuację społeczną Wielkiej Brytanii od lat siedemdziesiątych do upadku żelaznej kurtyny, wykazując się przy tym wielką wiedzą historyczną i erudycją. Splecenie losów jednostki z toczącą się historią jest próbą odpowiedzi na pytanie, jak pojedynczy człowiek, będący jednym z wielu trybików, może wpływać na zmianę biegu wydarzeń.

Berta Isla nie należy do kategorii tzw. literatury „lekkiej”, którą można poczytać w przerwie codziennych czynności życiowych. Mnogość dygresji oraz styl budowania długich zdań nie sprzyja łatwej i szybkiej lekturze. Przeczytanie książki ze zrozumieniem wymaga cierpliwości i zaangażowania intelektualnego, co niekoniecznie wpisuje się w trend szybkiej i łatwej literatury dla mas. Akcja powieści nie jest ani wartka, ani wciągająca, przez co wydaje się, że warstwa fabularna jest jedynie uzasadnieniem do przemycenia licznych dygresji.

Początkowo książka była dla mnie okropnie nużąca, ale czytając kolejne strony wciągnąłem się w lekturę bez reszty, do tego stopnia, że końcówkę powieści przeczytałem jednym tchem. Rzadko mi się zdarza, żeby tak zagłębić się w czytanie książki z tak ubogą fabułą. W mojej ocenie świadczy to o talencie i mądrości życiowej autora, który napisał naprawdę wybitną powieść. Jest to przykład modelowego tworzenia literatury zaangażowanej, ukrytej w przyjaznej formule powieści z ambicją dotarcia do masowego czytelnika.