Opowiem Ci historię…

(recenzja książki Shirin Kader Zaklinacz słów)

      Niezbadane ścieżki Dyskusyjnego Klubu Książki malując krajobraz piasków Maghrebu, tym razem zaprowadziły mnie do… Londynu. Przez Maghreb do Londynu? Tak, to nie jest pomyłka, otóż właśnie w stolicy Wielkiej Brytanii dzieje się główna akcja książki Zaklinacz słów – debiutanckiej powieści autorki ukrytej pod zagadkowym pseudonimem literackim Shirin Kader. Jakie było moje zdziwienie, kiedy z okładki książki wyczytałem, że autorka jest Polką pochodzącą z tak bliskiego mi Lublina. Shirin Kader to absolwentka filozofii i europeistyki, prywatnie właścicielka orientalnej kawiarni oraz fascynatka kultury i tradycji świata arabskiego.

Moje początki obcowania z lekturą Zaklinacza słów były dość trudne. Po przeczytaniu informacji na odwrocie książki, oprócz przykuwającej uwagi szaty graficznej, nie mogłem znaleźć niczego, co wzbudziłoby moje zainteresowanie. Moje przypuszczenia szybko znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Po lekturze pierwszych kilkudziesięciu stron szybko stwierdziłem, że fabuła książki ani trochę nie zachwyca. W dużym uproszczeniu, fabułę można było streścić w jednym krótkim zdaniu: młoda kobieta o imieniu Nina, wyjeżdża na studia do Londynu, gdzie poznaje mężczyznę, który na zawsze odmieni jej życie… Z daleka trąciło banałem oraz co najgorsze, wyraźnie skręcało w stronę taniego romansu. Nawet zacząłem się zastanawiać, skąd wzięły się tak pozytywne opinie czytelników.

Przełom w moim nastawieniu do książki nastąpił niedługo później. Shirin Kader na spotkaniu autorskim stwierdziła, że książka napisała się w zasadzie sama. Prawdopodobnie przy udziale jakiegoś dobrego dżina, książka tak jak napisała się sama, tak również w moim przypadku sama się przeczytała. Zrozumiałem, że magia tej powieści nie tkwi w nagromadzeniu hurtowej ilości czasowników, tylko ułożonych w barwną mozaikę przymiotników. Akcja książki niespiesznie toczyła się do przodu, ale to właśnie dzięki temu zwróciłem uwagę na wyjątkowo plastycznie skonstruowaną warstwę literacką.

Styl książki przedstawia się niezwykle barwnie z niemalże poetyckim wdziękiem. Wykazując talent w barwnym opisywaniu świata, Shirin Kader pisze bardzo lekko i wyjątkowo zwiewnie. Przechadzając się wraz z parą bohaterów po imigranckich dzielnicach Londynu, litery na stronach książki zaczęły przemieniać się w zapachy, odgłosy, kolory oraz smaki. Oczami i uszami wyobraźni, wsłuchałem się w gwar tętniącej życiem ulicy oraz dostrzegłem koloryt arabskiej kultury wpisany w codzienną szarzyznę metropolii.

    Zaklinacz słów w pełni zaspokoił moje doznania estetyczne, a także zadośćuczynił mojej sferze emocjonalnej. Wyśmienicie swoją rolę odegrało zastosowanie sztuki bajarstwa oraz wielokrotne nawiązania do Baśni z tysiąca i jednej nocy. Bohaterowie książki oraz poruszające historie z ich życia, utrzymane są w atmosferze pozazmysłowej tajemnicy. Rzeczywistość zmysłowa na przemian miesza się i przenika z niedostępnym za pomocą zmysłów światem przesądów i duchów. Z powodu braku czytelnej granicy między fikcją a rzeczywistością, wyłącznie od czytelnika zależy czy uwierzy w opowieść czy uzna ją za wytwór wyobraźni zakochanej kobiety.

Oceniając czysto literacko, Zaklinacz słów to nie tylko zmyślnie napisana powieść, to przede wszystkim autentyczna i poruszająca opowieść o miłości zwieńczona świetnie dobranym zakończeniem. Jest to niesamowicie ciepła i pozytywna literatura z przesłaniem, która posiada moc podnoszenia na duchu.

Piotr Młynarski

DKK Zamość