Gdzie są słynne miecze grunwaldzkie, podarowane królowi Władysławowi Jagielle przez butnych krzyżaków przed bitwą pod Grunwaldem? Tego nie wie nikt, albo prawie nikt. Pewne jest jedno, ostatni raz były widziane w Zamościu i od tamtej pory ślad po nich zaginął…
Miecze grunwaldzkie, które zaczęły symbolizować zwycięstwo Rzeczpospolitej nad zakonem krzyżackim, znalazły się po bitwie w Skarbcu Koronnym na Wawelu. Z czasem królowie polscy zaczęli traktować je jako insygnia władzy. Podczas koronacji królewskich były niesione przed królem. Po upadku Powstania Kościuszkowskiego, w czerwcu 1794 roku Kraków zajęli Prusacy. Rok później, nocą, zaborcy zrabowali zawartość wawelskiego skarbca. Nie ruszyli mieczy grunwaldzkich, nie zdając sobie sprawy z ich wartości. Zmyliła ich prostota budowy obu mieczy. Miecze udało się wykraść Tadeuszowi Czackiemu, który potajemnie przewiózł je do muzeum Czartoryskich w Puławach. Przebywały tam aż do czasu Powstania Listopadowego. Gdy po przegranym powstaniu Izabela Czartoryska została zmuszona do likwidacji muzeum, przekazała oba miecze na przechowanie księdzu proboszczowi parafii we Włostowicach Józefowi Dobrzyńskiemu. W 1848 r., na skutek donosu, na plebanii pojawili się rosyjscy żandarmi, którzy zarekwirowali część przedmiotów. Miecze grunwaldzkie, bardzo dobrze ukryte i tym razem udało się ocalić. W maju 1853 r., po śmierci ks. Dobrzyńskiego, Andrzej Zamoyski, jako spadkobierca, wysłał do Włostowic swojego przedstawiciela, by ten odebrał rzeczy pochodzące ze świątyni Sybilli. Obecny podczas inwentaryzacji zastępca wójta nie zezwolił jednak na zabranie książek i „broni starożytnej”. Wśród zarekwirowanej broni były m.in. oba grunwaldzkie miecze. Wywieziono je do Zamościa i dalsze ich losy nie są znane. Hrabia Andrzej Zamoyski wielokrotnie starał się o zwrot zabranych pamiątek, ale nie doczekał się odpowiedzi na liczne petycje i prośby kierowane do księcia namiestnika, hrabiego Iwana Paskiewicza. Prawdopodobnie miecze te zostały bezmyślnie zniszczone, choć istnieje płomyk nadziei, że leżą gdzieś w przepastnych magazynach rosyjskich muzeów i cierpliwie czekają na odkrycie…