„Wspomnienia Stanisława Dekańskiego o powstaniu styczniowym w Zamojszczyźnie” zawierają obraz wojennej rzeczywistości oglądanej oczami młodego chłopaka, opisanej ponad pół wieku po wydarzeniach. Jest to niewielka książka autorstwa Stefana Pomarańskiego, wydana w 1920 r., w ramach redagowanej przez niego serii wydawniczej „Książnica Zamojska”.
Publikacja jest streszczeniem wspomnień tytułowego bohatera. Jako sędziwy człowiek Dekański zaczął spisywać, to co przeżył. Musiał zrobić to dwa razy. Pierwsze dzieło powstawało na przestrzeni kilkunastu lat i było gotowe na początku 1914 r. Był to zeszyt obejmujący około 20 arkuszy ścisłego pisania. Mieszkał wówczas od dłuższego czasu w Przemyślu. W 1915 r., kiedy Przemyśl został zdobyty przez Rosjan, były powstaniec spalił rękopis, w obawie przed rosyjskimi represjami. Po odejściu Rosjan, ponownie podjął próbę spisania minionych wydarzeń. Powstały „Moje wspomnienia”, które dotyczyły także wydarzeń rozgrywających się na Zamojszczyźnie. Właśnie nad tą częścią pochylił się Pomarański.
Stanisław Leon Dekański urodził się 18 listopada 1846 r. w Rybnicy (miejscowość położona około 16 km od obecnego Tomaszowa Lubelskiego). Był dzieckiem Adama i Marii z Zarzyckich. Nie dane im było spokojne życie. Ojciec dzierżawił Rybnicę od 1831 r. od ordynata Zamoyskiego. Łabuńki, które wcześniej dzierżawił, zostały zrujnowane przez wojska rosyjskie w 1831 r. podczas oblężenia Zamościa. Ojciec skatowany przez Rosjan ledwo ocalił życie, zabrał resztkę mienia i z żoną oraz dzieckiem, opuścił majątek i osiadł w Rybnicy. Po kilku latach pożar zniszczył wybudowaną tam przez niego gorzelnię z całym zapasem okowity. Zrujnowany objął posadę urzędnika w zarządzie głównym ordynacji. Umarł po roku pozostawiając wdowę z sześciorgiem dzieci. Cztery lata później umarła matka Stanisława, a wychowaniem 10-letniego wówczas chłopca zajęła się siostra Władysława Seklucka. Stanisław poszedł w ślady ojca – objął posadę kancelisty (urzędnika kancelarii) w biurach ordynackich w Zwierzyńcu. Powstanie zastało go, gdy miał zaledwie 16 lat.
Powstańczy zapał i pierwsze walki
Dekański opisał rozwój i przebieg powstania w miejscach, w których przebywał. Są to informacje z pierwszej ręki, jedne z nielicznych, stąd tak cenne. O powstaniu dowiedział się 23 stycznia 1863 r., około godziny 10.30 w nocy. Był członkiem około dwudziestoosobowej grupy powstańców, która przyjęła błogosławieństwo od księdza Chmurskiego w kaplicy na wodzie w Zwierzyńcu. Pierwszy plan ataku na moskali, ze względu na szczupłe siły został zaniechany. Do oddziału napływali nowi ochotnicy (przeważnie była to służba leśna ordynacka, gospodarska i rzemieślnicy), także jego stan dochodził do 40 osób. Broń stanowiły kosy i tasaki. Tylko połowa powstańców była zaopatrzona w strzelby myśliwskie, w większości w bardzo złym stanie. Brakowało broni. Wielu napływających ochotników nie otrzymawszy jej odchodziło. Z pomocą przyszedł wówczas sześćdziesięcioletni kasjer ordynacji o nazwisku Kiełbiński, który przekazał przechowywane jeszcze z czasów powstania listopadowego dwie duże flaszki prochu i kilkaset pistoletów. Kule wyrabiali sami powstańcy, w formie pożyczonej od jakiegoś leśniczego.
Dekańki jako miejscowy, był dla powstańców przewodnikiem. To on w nocy z 26 na 27 stycznia prowadził ich w kierunku folwarku Florianka, gdzie dowództwo nad partią objął przybyły z posiłkami Hugon Gramowski. Nieudany okazał się atak powstańczego oddziału liczącego 62 ludzi na Szczebrzeszyn. Rosyjska załoga licząca „1000 bagnetów” nie przestraszyła się przeprowadzonego z zaskoczenia ataku i nie opuściła Szczebrzeszyna, co było niezgodne z planami powstańców. Musieli zatem zrezygnować z kontynuowania walki i powrócić do Zwierzyńca. Nie ponieśli żadnych strat, za to ciężkie chwile czekały mieszkańców Szczebrzeszyna „nad którymi rozwścieczone żołdactwo pastwiło się dwa dni, bijąc i rabując; a organistę i kilku mieszczan, między innymi niejakiego Cichockiego, za to, że zadzwonili na larum, zesłano na Sybir”.
Krwawe dni w Tomaszowie Ordynackim
Młodzieniec nie we wszystkie spiskowe sprawy był wtajemniczany, stąd nie o wszystkim wiedział. Strudzony nocnymi patrolami pozostał we Floriance w nocy z 30 na 31 stycznia i dlatego nie ruszył wówczas z towarzyszami do Tomaszowa Ordynackiego. Zapewne zdali mu później szczegółową relację. Owej nocy Gramowski poprowadził oddział na Tomaszów. Wpadli w zasadzkę. Dwóch powstańców zostało zabitych, a kilkunastu rannych. Wśród nich był Gramowski. Nie chcąc narażać towarzyszy, nie pozwolił wynieść się spod ostrzału. Powstańcy musieli szybko wycofać się z miasta i bez dowódcy powrócili do Florianki. Gramowski doczołgał się do domu jakiegoś Żyda, który pod groźbą ukrył go w wozie z sianem, a gdy sytuacja się uspokoiła wywiózł go za miasto. Gramowski nie ocalił jednak życia. Miejsce kryjówki zdradził z chęci zysku moskalom kilkunastoletni parobek Żyda. Ci odnaleźli bezbronnego i rannego w szopie pod Tomaszowem i bestialsko zamordowali. Zdrajca został schwytany parę miesięcy później i powieszony.
5 lutego 1863 r. moskale dopuścili się w Tomaszowie Ordynackim straszliwej rzezi. Dekoński pisze, że miało to miejsce 7 lutego, ta rozbieżność może być skutkiem zacierania się faktów w jego pamięci. Tragiczne wydarzenie poprzedziło zajęcie Tomaszowa w nocy z 1 na 2 lutego przez powstańców w sile 200 osób, dowodzonych przez Feliksa Piaseckiego (mianowanego naczelnikiem wojskowym powiatu zamojskiego). W mieście opuszczonym przez Rosjan, powstańcy ogłaszali manifesty Rządu Narodowego, niszczono rosyjskie godła, przygotowywano plan ataku powstańców na twierdzę Zamość. Ze „Szkiców z przeszłości miasta kresowego” Janusza Petera, dowiadujemy się, że powstańcy zostali zaskoczeni przez wysłane z zamojskiej twierdzy wojska pułkownika artylerii kozackiej Emanowa. Moskale zaatakowali o piątej nad ranem. Powstańcy nie potrafili skutecznie się przeciwstawić i opuścili miasto. Według Dekańskiego straty oddziału (ranni, zabici, wzięci do niewoli) wyniosły 40 osób. Wróg rzucił się na bezbronnych mieszkańców, mordując ich po pretekstem współdziałania z powstańcami. „Trupy i ranni żywcem paleni, wrzask nieludzki i przekleństwa napełniały szary zimowy poranek niebywałą grozą. Ogółem wymordowano w ten sposób 82 dusz… Tak hulał pułkownik Emanow, na czele 2 rot archangiełogorodzkiego pułku piechoty, 2 sotni kozaków i jednego działa” – czytamy we „Wspomnieniach”. W wyniku pacyfikacji zginęły około 24 osoby (nie licząc poległych powstańców), wielu mieszkańców odniosło ciężkie rany, 7 osób zostało zabranych przez oddział Emanowa, powracający do Zamościa.
Według informacji zebranych przez Petera, Emanow podczas rzezi prowadzonej przez jego żołnierzy przebywał w szynku, który mieścił się w prawej pierzei ulicy Zamojskiej, u wylotu do rynku. Dom ten rozebrano w 1938 r. Posiadał on ogromy komin ze skrytką, w której mógł się zmieścić dorosły człowiek. W pamiętnym dniu w tymże kominie schował się powstaniec i cały struchlały ze strachu musiał słuchać odgłosów bytności w domu zabawiającego się, podchmielonego Emanowa.
Krwawy Dzień w Tomaszowie upamiętnia Krzyż Powstańczy, który stoi przy ulicy Żeromskiego. Został odsłonięty i poświęcony 24 maja 2013 r. Jest to już piąty krzyż. Pierwotny, upamiętniający być może szczątki poległych powstańców, ustawiono niegdyś w miejscu, gdzie obecnie znajduje się sala konferencyjna Urzędu Miasta. Późniejsze potrzeby inwestycyjne wpłynęły na przeniesienie krzyża w inne miejsce, a mieszkańcy dbali o to by czas nie zatarł pamięci. Tablica umieszczona przy krzyżu zawiera nazwiska poległych powstańców i pomordowanych mieszkańców. Czas zatarł jednak dokładne miejsce pochówku poległych powstańców w dwóch (nie widocznych już) mogiłach na tomaszowskim cmentarzu.
Po tym wydarzeniu, 13 lutego oddział został rozwiązany, powstańcy rozeszli się. Tylko kilkunastu udało się w głąb kraju w poszukiwaniu większych oddziałów. Dekański, wyczerpany, początkowo ukrywał się, a następnie jakby nic nie zaszło powrócił do swego biura w Zwierzyńcu. Ludność miasteczka, żyła w głębokim strachu przed moskiewskim terrorem. W odwecie za dłuższy pobyt powstańców w Zwierzyńcu moskale urządzili nań nocny napad. Dowodził nimi pułkownik Biedraga. Powstańców nie zastali, ale podpalili dom organisty i gmach mieszczący biura ordynacji, kliku niewinnych mieszkańców aresztowali i więzili przez 3 miesiące. Dekański czekał na okazję, aby znów wstąpić do oddziałów powstańczych.
Walki z oddziałem Lelewela
Wiosną zaczęły nadchodzić wiadomości o aktywności powstańców. W czerwcu pojawił się oddział Czechowskiego, który stoczył zwycięską bitwę pod Biszczą, a następnie cofnął się do Galicji. W połowie sierpnia w lasach zaczął znów działać Marcin Borelowski „Lelewel” (pułkownik, organizator, wódz oddziałów powstańczych na Podlasiu i w Lubelskiem). Wówczas rozpoczynał on czwartą kampanię wojenną. Obóz powstańców znajdował się pod Józefowem, gdzie oczekiwano na uzupełnienie amunicji i licznie napływających ochotników. Do oddziału tego należał Dekański. Pierwszego września oddział, liczący 1000 powstańców, na skutek alarmujących wieści musiał przejść lasami pod wieś Tereszpol. Rozbił tam obóz. Tego samego dnia nadciągnął w to miejsce, liczący 400 osób, w tym 40 jeźdźców, oddział dowodzony przez Ćwieka (Kajetana Cieszkowskiego), i zajął folwark Poręby znajdujący się na końcu wsi. Przy trakcie do Zwierzyńca znajdowała się leśniczówka Panasówka. Tu oczekiwano na nieprzyjaciela, o którym donosiły przeprowadzane wywiady. Moskale nadciągnęli od strony Janowa i Biłgoraja dopiero trzeciego dnia, o piątej po południu. Ich siły przewyższały liczebnością powstańcze. Dysponowali 4000 piechoty, szwadronem dragonów, dwoma sotniami kozaków i trzema działami. Zaatakowali zza zabudowań Tereszpola. Rozgorzała bitwa, która do historii przeszła jako bitwa pod Panasówką. Trwała ona do wpół do dziewiątej wieczorem. Moskale ponieśli porażkę i wieczorem rozpoczęli odwrót, mszcząc się za niepowodzenie na kilku rannych w nieludzki sposób. Zabierając swoich rannych i zabitych cofnęli się do Janowa. Dekański był świadkiem walki śmiałków, którzy „Mówili, że zostaną, dopóki ładunku im starczy, czego dotrzymali”, umierających od śmiertelnych rannych wyniesionych z boju i śmiertelnych cierpień celowo okaleczonych przez moskali. Lelewel z powodu zmęczenia ludzi i braku dostatecznych sił zaniechał pościgu. Rannych i poległych odwożono podwodami do Zwierzyńca. Lżej rannych lokowano w oberży, skąd po wypoczynku i zaopatrzeniu wysyłano do Galicji. Szpitalem tym zarządzała pani Sierkowska, dzierżawczyni folwarku ordynackiego w Kosobudach. Ona, jak i pomagające jej w opiece nad rannymi panny zwierzynieckie, w większości córki urzędników ordynackich, odznaczyły się wielkim poświęceniem.
Według historyczki Haliny Matławskiej obie strony poniosły w boju znaczne straty. Stary Rosjan to 350 zabitych i rannych. 52 poległych powstańców pochowano w Zwierzyńcu.
Po bitwie dwa oddziały, na kilka godzin zatrzymały się w Zwierzyńcu dla odpoczynku, a następnie w obawie przed osaczeniem rozdzieliły się i ruszyły w kierunku Goraja. Oddział Ćwieka wybrał drogę na Topólczę i Kawęczyn. Oddział Lelewela udał się przez Żurawnicę i Szczebrzeszyn. 6 września pod Batorzem natknął się na przeważające 13-tysięczne siły wroga i otoczony stoczył nierówną walkę na śmierć i życie: „Sam Lelewel przy przebijaniu się przez pierścień wroga poległ wraz z częścią swego sztabu, z oddziału całego za dowódcą głowę złożyło 84-ech, około 140 wzięto do niewoli i pognano do Lublina, a stąd na Sybir.” Ci co przeżyli rozproszyli się szukając schronienia w lasach. Ćwiek, który nie zdążył dotrzeć na bitwę, oceniwszy niebezpieczeństwo ruszył w głąb kraju, zbierając ocalałych powstańców z oddziału Lelewela. Rannymi z tej bitwy z ofiarnością zajmowali się mieszkańcy Kraśnika i stopniowo odstawiali ich do galicyjskiej granicy.
Ukarane i ukryte zdrady
Dekański przebywając w obozie Lelewela dokładnie zapamiętał pewną sprawę. Pożywienie dla ludzi i koni dostarczali okoliczni obywatele i dzierżawcy. Aprowizacją zajmował się młody, inteligentny Żyd, sekretarz burmistrza Józefowa, słynący w całej okolicy z pięknego pisma. Okazywał on bardzo wiele życzliwości dla powstańców. Wszelkie dary w naturze przeznaczone dla powstańców składano najpierw na jego ręce, a on dostarczał je w miejsca ich stacjonowania. Miał dokładne dane o stanie, sile i rozlokowaniu oddziału. Pewnego dnia Lelewel kazał go przywieźć do obozu, a przy tym uważać aby nie uciekł. Niczego złego nie spodziewając się mężczyzna przybył w bardzo dobrym humorze. Wówczas Lelewel oskarżył go o szpiegostwo. Rosjanie znali nazwiska niektórych znajdujących się w obozie patriotów. Żyd zaprzeczał, ale kiedy pokazano mu jego list, wykradziony z biura rosyjskiej komendy, zemdlał. Zdradę natychmiast ukarano śmiercią.
Inna zdrada dotyczyła kradzieży powstańczej kasy. Następnego dnia po bitwie pod Panasówką, rozeszła się wiadomość, że padł w niej syn pewnego obywatela, właściciela trzech folwarków w okolicy. Pełnił on służbę w sztabie Lelewela. Jego pieczy była powierzona pułkowa kasa, zawierająca 50 000 rubli. Po bitwie przepadł zarówno on, jak i ona. Sądzono, że zginął lub został wzięty do niewoli. Współczuto rozpaczającemu ojcu, dlatego przeszukiwano lasy, czy młodzieniec nie leży gdzieś ranny lub zabity, ale go nie odnaleziono. Nadaremnie też ojciec rozpytywał o syna wśród powstańców. Zaczęto przypuszczać, że zapewne zginął i nierozpoznany został pochowany we wspólnej mogile w Zwierzyńcu. Ojciec wystarał się o pozwolenie, zarządził otwarcie mogił i ekshumację zwłok. Ze Szczebrzeszyna przyjechała specjalna komisja, 2 lekarzy i wielu urzędników. Otwarto dwa groby, większy liczący 40 powstańców i drugi mniejszy. Z powodu zbyt dużego rozkładu ciał zaniechano prac, a zagadka została nierozwiązana. Dopiero po wielu latach Dekański dowiedział się, że cała historia z zaginięciem młodzieńca została zmyślona przez jego ojca. Za namową ojca syn miał przystąpić do powstańców i wystarać się o możność zajmowania się prowiantem i kasą. Kiedy bitwa pod Panasówką trwała, skorzystał z zamieszania i uciekł wraz z pieniędzmi. Upozorowana rozpacza ojca i poszukiwania miały uwiarygodnić wersję o jego śmierci. Wraz z upadkiem powstania o wszystkim zapomniano. Kiedy po pewnym czasie młodzieniec się pojawił wraz z kasą nikt nie wracał już do tej sprawy, a ojciec używając wpływów i pieniędzy wyjednał przebaczenie władz rosyjskich. Dekański nie wymienia nazwiska tej zhańbionej rodziny, ze względu na innych jej członków, którzy inaczej przysłużyli się powstaniu i ponieśli wiele ofiar.
Po zlikwidowaniu najczynniejszego ośrodka powstańczego w tych stronach, dalszą walkę Dekański określił już tylko jako rozpaczliwą szarpaninę, pozbawioną wszelkich szans nawet chwilowego powodzenia. Nadeszła jesień i prócz zwykłego wroga, pojawił się drugi: zimno, pierwsze śniegi i mróz. Codziennie liczba powstańców topniała, chorych pozostawiano pod opieką ludności. Dekański walczył w powstaniu do grudnia 1863 r. aż i jego zmogły trudy i choroba „któregoś dnia grudniowego osunął się bez sił z konia”. Po powstaniu próbował pracować na posadach urzędniczych, w porę ostrzeżony przez kolegę uniknął aresztowania i w połowie lipca 1867 r. opuścił rodzinne strony i udał się na tułaczkę do Lwowa, Rumunii i Szwajcarii. Po powrocie do Galicji pracował w Stryju w urzędzie telegraficznym. Potem przeniesiony został do Przemyśla, gdzie ostatecznie doczekał się wolnej Polski. Zmarł po 1920 roku. Wspomnienia spisywał dla swoich dzieci i aby pamięć o bohaterach, których znał osobiście, nie poszła w zapomnienie.
Artykuł powstał na podstawie zbiorów Książnicy Zamojskiej, Biblioteki Cyfrowej Książnicy Zamojskiej i Kolekcji Cyfrowej Polona.
Magda Misztal
Wybrana bibliografia:
- Pomarański S., Wspomnienie Stanisława Dekańskiego o powstaniu styczniowym w Zamojszczyźnie, Zamość, 1920.
- Peter J., Szkice z przeszłości miast kresowego, Zamość, 1947.
- Urząd Miasta Tomaszów Lubelskie, Odsłonięcie Krzyża Powstańczego w Tomaszowie Lubelskim, Niedziele (Niedziele Zamojsko –Lubaczowska), 2013, str.4.
- Zwierzyniec w starej pocztówce i fotografii, Zwierzyniec, 2007.
- Polski A.,Kasprzak A., W hołdzie przeszłości. Miejsca pamięci powstania styczniowego w województwie lubelskim, Lublin-Fajsławice, 2012.
- Matławska H., Ostatnia bitwa Lelewela, Zamojski Kwartalnik Kulturalny, 2001, nr 3-4, str. 59
Grottger A., Szczepański A., Album Grottgera. I. Padół płaczu („Wojna), II. Polonia, III. Lituania, Wiedeń, 1888.