Kalendarze, ścienne, biurkowe, zdzieraki i równie popularne książkowe to źródło nieocenionej wiedzy o czasach dawno minionych. W zasobach zamojskiej Biblioteki Cyfrowej znajdziemy kilka, o których warto wspomnieć. Poza egzemplarzami sprzed wieków, są pojedyncze egzemplarze XX-wieczne, jak Kalendarz Prawosławny z Tomaszowa Lubelskiego czy Kalendarz Seraficki na rok 1939 z Radecznicy.
W liście do Czytelników Ojciec Jan Duklan Michnar (1896–1966) pisał: Masz, Czytelniku, w swym ręku „Kalendarz Seraficki” , na rok Pański 1939. Może już kiedyś miałeś coś podobnego w ręku, a być może, że jest to pierwsza tego rodzaju rzecz, którą Ci przychodzi przeczytać. Kalendarze o podobnym tytule pojawiają się już od lat 12. Wydawała je dotąd Redakcja „Dzwonka III. Zakonu” we Lwowie. Obecny jest 13 z rzędu, i chociaż jest zarazem kalendarzem „Dzwonka”, wychodzi w Radecznicy. (…) Kalendarz ten nosi nazwę „Seraficki” i chcieliśmy, by nie tylko tytuł był taki, ale również, by i treść odpowiadała nagłówkowi. Stąd prawie wszystkie rzeczy w nim zamieszczone mają za osnowę świat franciszkański w ogóle, czy też ten jego skrawek, który nosi nazwę „Prowincja Polska oo. Bernardynów”. Chcieliśmy, by był on po części informatorem w tych dziedzinach.
Wydawnictwo było dosłownie i w przenośni bezcenne. Ceny za niego nie ustalamy, lecz pozostawiamy ją dobrej woli Odbiorców i Czytelników. Sądzimy jednak, że się nie zawiedziemy, zwłaszcza, że ewentualny czysty dochód przeznaczamy na cele zbożne, franciszkańskie, jak: na ubogich chłopców w Kolegium Serafickim w Radecznicy, rozbudowę drukarni i Misje na Sachalinie.
Kalendarz rozpoczyna się 12 zwrotkowym wierszem Z Nowym Rokiem Fr. Marka Pociechy ze zgromadzenia oo. Bernardynów. Miesięczne karty zawierają kalendarz rzymski i seraficki oraz informację o wschodach i zachodach słońca. Ponadto cytaty św. Franciszka z Asyżu, daty absolucji generalnych, odpustów zupełnych i zmian księżyca – np. styczniowa pełnia objawiła się dnia 5. o 22.30.
Po karcie grudniowej zamieszczono ciekawy artykuł, pt.: Daty Nowego Roku.
Obecnie w całej Europie nowy rok zaczyna się z dniem 1. stycznia według kalendarza gregoriańskiego, albowiem i Rosja, która do czasów bolszewickich używała kalendarza juliańskiego, uzgodniła swą rachubę czasu z resztą krajów europejskich. Jednakże i w obrębie tego kalendarza, powszechnie przyjętego, zachowały się inne daty noworoczne, służące do celów specjalnych. I tak rok kościelny zaczyna się z Adwentem a rok franciszkański liczy się od uroczystości św. Franciszka, tj. od 4 października. Nowy rok żydowski przypada w jesieni. Dawniej daty nowego roku jeszcze liczniejszym ulegały wahaniom. Nowy rok z datą 25 marca utrzymywał się dość długo w Pizie i Florencji. Zniesiono go dopiero w r. 1749 i 1750. We Francji średniowiecznej nowy rok zaczynał się 25 marca. Czcigodny Beda opowiada, że Gallowie uważali ten dzień za datę zmartwychwstania. We Francji rok 1566 był ostatnim, który się zaczynał na Wielkanoc i liczył tylko 8 miesięcy i 17 dni. W Niederlandach rok zaczynał się na Boże Narodzenie, w Aragonii król Piotr w r. 1350 przeniósł datę nowego roku z 25 marca na 25 grudnia to samo uczyniono r. 1383 w Hiszpanii i 1420 w Portugalii. W Wielkiej Brytanii odróżniano rok nowy historyczny, zaczynający się z dniem 1. stycznia, rok cywilny, zaczynający się do XIII. wieku 25. grudnia, a później z dniem 25. marca i rok liturgiczny, rozpoczynający w pierwszą niedzielę adwentową. Dopiero w r. 1752 wraz z zaprowadzeniem nowego kalendarza przeniesiono początek roku na 1. stycznia. W Niemczech w XI. w. nowy rok zaczynał się 25. grudnia. W Kolonii rok zaczynano na Wielkanoc. Panowała więc w świecie wielka niejednostajność ustawiczne reformy wprowadzały tylko zawikłanie. Twórca ery chrześcijańskiej opat Dionysius Exiguus w VI. w. od tego zaczął, że pogodził różne poglądy co do obliczania Wielkanocy, a dopiero potem zamiast ery Dioklecjana proponował rok „ab incarnatione Domini”.
Pomimo szerzenia się chrześcijaństwa nowa era przyjmowała się powoli. Używano też różnych nazw: jak „anno ab incarnatione, anno gratiae, anno ab circumcisione (od obrzezania, którą to datę łączoną z dniem 1. stycznia), „anno Christi, Domini Salutis, Orbis redemti. Używano też zwrotu „regnante Christo”. W VII w. nowa era była już znana poza granicami Włoch. W VIII. w. Beda przyczynił się walnie do jej rozpowszechnienia. Karol W. posługiwał się nową erą w niektórych swych edyktach. Kronikarze następnych stuleci swoim przykładem zachęcili królów i książąt do wprowadzenia w życie nowej ery. Papieże, rzecz ciekawa, okazali się bardziej konserwatywni. Do połowy XI. w. nowa era nie pojawia się wcale w dyplomach papieskich. Papież Urban II. zgoła nie miał do niej zaufania. Liczono też „secundum Dionysium” i „secundum Ewangelium”, co stąd pochodziło, że niektórzy sądzili, iż Dionysius Exiguus nie ściśle określił datę urodzenia Chrystusa. W dokumentach starych, jako ulubiony sposób liczenia, spotyka się rachubę według konsulów lub lat panowania tego lub innego cesarza. W nowszych czasach chciano kilkakrotnie sprawdzić historycznie naszą rachubę czasu przy pomocy astronomii. Koncepcje w tym względzie są bardzo rozmaite, oparte o mitologię porównawczą, astrologię. Data noworoczna obecna ustaliła się żywiołowo i bodaj przypadkiem. Nie jest wykluczone, że w przyszłości pojawią się nowe propozycje rachuby czasu, dyktowane wyłącznie względami praktycznymi. W Japonii uczeni podnosili już od dawna zarzuty przeciw europejskiej chronologii i rachubie czasu.
Rok 1939 ery chrześcijańskiej był, jak informowano, rokiem zwyczajnym, mającym 365 dni i odpowiadał r. 5698-5699 wedle rachuby żydowskiej.
W wiadomościach astronomicznych podawano przepowiednie prognozy pogody. W lecie – zapowiadano – będzie pogoda, gdy: słonko zachodzi blade, słonko weszło łzawe, słonko prędko mgły wypiło, nowy miesiączek (księżyc) ma rożki do góry, na pełni tak wyraźnie widać plamy na księżycu, nietoperze (gacki) kupą latają wieczór, komary i muszki o zachodzie zbijają się w słupy, pająki (krzyżaki) aż do południa siedzą w środku sieci i targają ją nogami, wieczór i rano jest wielka rosa, dym z komina idzie prosto do góry, widać śliczne chmurki na niebie, jak stado baranków, góry czyste a dalekie (w górach) góry zamglone (widziane z dalsza, z dolin), błyska się na pogodę (błyskawice na nieboskłonie, ale ta pogoda nie na długo, trzeciego dnia bywa deszcz). Będzie burza, gdy: słonko przypieka, jest parno, wychodzą bałwany (białe, skłębione chmury), bydło ryczy niespokojnie, ptaki się chowają. Będzie słota, gdy: słonko się ogląda (o zachodzie purpurowo oświeca), słonko wodę pije (przed zachodem, jeszcze dość wysoko stoi a widać promienie sięgające od słońca do ziemi), księżyc miedziany i w czapce, ptaki późno idą spać, psy skubią trawę, psy się tarzają, jaskółki latają nisko, muchy i komary złe (tną), na niebie widoczne chmurki białe, jak welonki rozciągnięte, krety ryją, glisty (dżdżownice) wyłażą, sól zawilgła, góry dymią, dymy się rozciągają. Wypogodzi się, gdy: wiatr się zrywa (podczas spokojnego deszczu), wyjaśnia się od strony przeciwnej kierunkowi wiatru, góry przestały dymić. W zimie – prognozowano – będzie wieki mróz, gdy: niebo wyiskrzone, wiatr północny (albo północno-wschodni), okna zamarzają (choć jeszcze nie ma wielkiego mrozu), śnieg sypie jak piasek, wodne ptactwo ucieka z bagien a szuka wielkich jezior. Będzie odwilż, gdy: niebo zamglone, wiatr południowy (albo zachodni), okna tają (choć mróz jeszcze trzyma), śnieg sypie wielkimi płatami, mgły wstają nad wodą. Będzie rok urodzajny, gdy: na siewy było sucho, śnieg przed mrozami przykrył oziminy, przechodzą (na wiosnę) ciepłe deszcze, kwitną drzewa (czy zboża) a sucho i wietrzno. Ciężki będzie ten rok, gdy jesień była mokra, śnieg nie przykrył na czas ozimin, śniegu było za dużo i wyleżał oziminy, (na wiosnę) długo przymrozki, wiosna sucha, na okwiat leją deszcze, oziminy wybujały, będzie sama słoma.
Na stronach 53-56 zamieszczono artykuł ojca Jana Duklana Micnara Pod obuchem przemocy (Opowiadanie prawdziwe z czasów kasaty Radecznicy). Było to w r. 1868 (…) Jeszcze wszyscy mieli w pamięci niedawne zmaganie się powstańców z Moskalami. (…) Po powstaniu zaczęto cicho przebąkiwać, że rząd Ojców stąd usunie. Miała to być zemsta za tę życzliwość, ciepło i pomoc, jaką klasztor świadczył powstańcom. Lęk, że te wesołe chwile, jakie spędzano na świętym miejscu, mogą się skończyć bezpowrotnie, przynaglał nawet obojętniejszych i zimniejszych, że się tu garnęli jeszcze serdeczniej i jeszcze liczniej. Na odpust świętego Franciszka w r. 1868 przybyło kilkadziesiąt tysięcy pobożnych. (…) Do największego jednak podniecenia umysłów doszło wtedy, kiedy rozeszła się wieść, że kościół będzie przemieniony na cerkiew unicką. (…) postanowiono przy kościele trzymać wartę, która miała baczyć i czuwać, by wszystko zostało po staremu. Kiedy w lipcu 1869 r. zjechał do Radecznicy dziekan zamojski, ks. Szydoszyński [właśc. Szydoczyński], aby tu dokonać spisu inwentarza, to nie mógł opanować wzruszenia, tak mu było przykro patrzeć na lud licznie gromadzący się tak z okolicy jak i z dala od kościoła, zalewający się rzewnymi łzami, wzywający litości i ratunku Cudownego Patrona, aby ich z opieki swej i miejsca tego nie opuszczał. Zwłaszcza przejmującym był do głębi obraz, kiedy go obstąpiły matki z dziećmi na rękach prosząc go, by im kościoła nie zamykano… Jak jednak do swoich księży odnoszono się z zaufaniem, prośbami i łzami tak, kiedy się w Radecznicy zjawił na oględziny dziekan unicki, ks. Górski z Rozłop, chwycono za kije i gdyby nie asystencja Straży Ziemskiej, z pewnością nie wyszedłby cało z tej opresji. Gdyby nie podstęp księdza Szydoczyńskiego z Łabuń być może doszłoby do rozlewu krwi. Tymczasem zakradłszy się nocą do klasztoru zdjął cudowny obraz i wywiózł do swojej parafii. Dziwne było pożegnanie się św. Antoniego z Radecznicą. Kiedy bowiem tylko furmanka z Cudownym Obrazem znalazła się poza miejscem, gdzie przez długie lata się znajdował, jak pisze ks. Szydoszyński w relacji do ks. biskupa „zerwała się ogromna burza, która w parku wiekowe buki z korzeniami powyrywała a niedaleko schodów na dole topole stojące, dosyć grube, zupełnie połamała i tak skończyło się wszystko. Rozpoczął się smutny okres dla Świętej Górki i okolicy. Skończył się dopiero w r. 1916, kiedy zaśpiewano radosne: „Ciebie Boże chwalimy…” na rekoncyliacji kościoła. Dziś znów jest Radecznica miejscem pokrzepienia, wesela i szczęścia, dla tych, którzy z wiarą tutaj się uciekają… „Si quaeris miracula”… Jeżeli szukasz cudów, chodź do Antoniego.
W kalendarzu przybliżono historię OO. Bernardynów w Polsce. Wspominano o powrotach wielkich pisarzy na łono kościoła, o misjach na Sachalinie. Znajdziemy też dawkę humoru, sporo ciekawostek o świecie oraz wierszy. Autorami tekstów w Kalendarzu byli m.in.: Fr. Marek Pociecha, ojciec dr Julian Kędzior, Fr. Jukundyn Łaba, Fr. Augustyn Chadam, Fr. Roman Pitołaj, Fr. Fabian Krutin, O. mrg Wilhelm Wrona, Fr. Bogumił Migdał.
Kalendarz Seraficki na rok 1939 wydano nakładem oo. Bernardynów i odbito czcionkami Drukarni oo. Bernardynów w Radecznicy.
Opracowano na podstawie egzemplarza dostępnego w Bibliotece Cyfrowej Książnicy Zamojskiej im. Stanisława Kostki Zamoyskiego w Zamościu.
Piotr Piela