Jacek Pawilonis z „Robotnika Rolnego” (nr 36 z 07.09.1980 r.) podczas trwających żniw przyjrzał się drugiej grupie pracowników, którzy bezpośrednio nie mają nic wspólnego z tym co się dzieje w lecie na polu. Byli to pracownicy zatrudnieni głównie przy produkcji zwierzęcej. Redaktor popytał jak dbają o nich macierzyste zakłady, czy nie zapominają o nich w gorący czas żniwnej batalii? Odpowiedzi szukał w Zakładzie Rolnym Michalów.
Zastał tu aż 7 budynków inwentarskich bez żadnego zaplecza socjalnego. „Tłumaczenie, że powstały one jeszcze przed pierwszą wojną nie jest zbyt przekonywające. Podobnie trudno znaleźć uzasadnienie dla faktu, iż tylko w trzech budynkach są umywalnie z bieżącą wodą. Zaplecze socjalne posiada tylko jedna obora. Jest tam umywalnia z wanną i prysznicem, a także pokój śniadań.” Redaktor rozmawiał z Genowefą Jabłońską, która warunków w nowej oborze nachwalić się nie mogła „Niebo a ziemia, taka jest różnica. I obmyć się teraz można i zjeść przyjemnie.” Z kolei warunki higieniczne panujące w warsztatach były zdaniem dziennikarza Pawilonisa nie do przyjęcia. Wspomniane warsztaty to dawna kuźnia, „której moce przerobowe wystarczały na remonty kilku ciągników.” Zbyt mała na zaspokojenie potrzeb przedsiębiorstwa tak i na pomieszczenie w niej 10 pracowników. „Stąd też kilku z nich stale pracuje na świeżym powietrzu. Latem jest nawet przyjemnie, ale zimą…” Taki obrazek opisał redaktor Pawilonis: „Na środku kuźni, na starej oponie siedzi mechanik. Ręce po łokcie w smarze, twarz jak u Murzyna. Je bułkę. Dlaczego w takich warunkach? A bo innej możliwości nie ma. Owszem, jest stołówka, do której mógłby się wybrać, ale przedtem trzeba się umyć. A w maleńkiej komórce, gdzie mieści się najwyżej dwóch ludzi i gdzie jest tylko zimna woda, dokonać tego nie sposób.” Redaktor jednak zauważa pewne plusy… Stołówka, która wydaje dziennie 80 posiłków, świetlica i przyzakładowa kawiarnia „mówią za siebie”. Jest i przedszkole – najbardziej przydatne w okresie żniw, a czynne także w roku szkolnym. Pracownicy mogą korzystać z obiadów, ale „czynią to niezbyt często i chętnie.” Kierownik zakładu, Waldemar Pietrak skwitował to jednym zdaniem, że pracownicy mają taką mentalność „mieszkają obok miejsca pracy i w domu wola jeść i zadbać o swoją higienę.” Z czym redaktor nie do końca się zgodził. „Nic nie może zwalniać zakładu z dbałości o czystość i estetykę miejsca pracy, z konieczności zapewnienia godziwych warunków socjalnych.” Owa mentalność powinna w tym przypadku być koniecznością – zakończył tekst Jacek Pawilonis.
Opracowano na podstawie zbiorów Książnicy Zamojskiej
Agnieszka Piela
