Ile wiemy o Szczebrzeszynie? Anna Maria Wiernik w artykule z Expressu Wieczornego (nr 4) z 05-06.01.1980 r. stawia tezę, że przeciętny czytelnik szkolnych podręczników języka polskiego zna tylko to słynne zdanie z Brzechwy „W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”. Zaraz potem dziennikarka pisze, że dziwne to miasto… Bo miastem Szczebrzeszyn jest od 1352 roku, kiedy to Kazimierz Wielki podpisał akt lokacyjny. Dlaczego dziwne? „bo z wyglądu raczej przypomina dużą wieś. Domy (z wyjątkiem nowo powstających) najwyżej jednopiętrowe, bez kanalizacji i bieżącej wody; u ich bram studnie. Drogi – błotniste – raczej wiejskie niż miejskie; tylko niektóre z nich brukowane.”
Czym był więc Szczebrzeszyn? – pytamy za autorką tekstu pt. „Szczebrzeszyn rolnictwem stoi”. Otóż, jedynym w całym zamojskim województwie miastem i gminą jednocześnie (obecnie w pow. zamojskim, oprócz Szczebrzeszyna, miejsko-gminny charakter posiadają Krasnobród i Zwierzyniec). Na terenie gminy mieszkało wówczas ok. 12 tys. osób, w samym mieście ponad 4700. Gminą miejsko-wiejską Szczebrzeszyn stał się w 1974 roku. Administracyjnie składał się z miasta, trzech przedmieść i pięciu sołectw. Miasto – a rolnictwem stoi… Tradycja rolnicza sięga tutaj 5000 lat wstecz – przypomina autorka tekstu i dodaje, że na tych terenach osiadł rolniczy lud neolityczny z kultury pucharów lejkowatych. Tyle tytułem wstępu. By poznać życie mieszkańców Anna Maria Wiernik zajrzała na targ obok dworca PKS „miejsca spotkań rolników i całej gminy. Można tu sprzedać i kupić i usłyszeć, co brzmi w trzcinie…”. Co usłyszała? Przede wszystkim o trudnościach ze zdobyciem cementu i problemach ze zbytem w produkcji rolnej, a także o chęciach specjalizowania się wyłącznie w hodowli krów mlecznych i o rentach dla rolników.
Propozycji rozwiązań tychże problemów redaktorka szukała w urzędzie. Tu zastała sekretarza Komitetu Miejsko-Gminnego PZPR Leszka Stefańskiego (działającego pod nieobecność ówczesnego naczelnika Józefa Kniaziowskiego) rodem ze Szczebrzeszyna, byłego pracownika GS i szpitala, z zawodu ekonomistę. Sekretarz wręczył jej białą książeczkę z programem przyspieszonego rozwoju Szczebrzeszyna na lata 1979-1985. Wynikało z niego, że gmina stała przed ważnym problemem, a mianowicie unowocześnieniem rolnictwa. Przeważały gospodarstwa indywidualne bardzo opóźnione w rozwoju. Małe, kilkuhektarowe, rozdrobnione paski gruntu o szerokości zaledwie 6-8 m ciągnące się nawet przez 3 km. I jak wjechać na takie pole traktorem? Ratunkiem miało być scalenie gruntów. Szacowano wówczas, że „sporo gospodarstw zmieni właścicieli – dotychczasowi pójdą na emeryturę, a ich ziemię dostaną młodzi. W sumie 600 gospodarstw o łącznej powierzchni 2500 ha przejdzie tak z rąk do rąk. Oby bez trudności”. Potrzeba scalenia nie była jedynym problemem. Istotny był niedostatecznie wyposażony park maszynowy w miejscowym SKR. Do tego dochodził kolejny… ziemie dobre (lessy i rędziny), a plony za niskie. A program rozwoju przewidywał zarówno zwiększoną liczbę maszyn (nawet do stu kilkudziesięciu) oraz większe plony, od 10 do 30 proc. Co na to sekretarz? Antidotum na te bolączki są nawozy sztuczne – mówił Stefański – Za pośrednictwem GS rolnicy kupują tutaj średnio 165 kg nawozów. „Za pięć lat mają kupować i stosować 210 kg nawozów rocznie”. Jednak miejscowa dystrybucja nie była dobrze zorganizowana.
Kolejnym problemem miejscowych gospodarzy specjalizujących się w hodowli bydła mlecznego i rzeźnego były kłopoty ze zbytem. Mimo, że w gminie istniały dwa zakłady przetwórstwa rolnego – mleczarnia „wytwarzająca kazeinę i sery twarde” oraz zakłady przemysłu tłuszczowego to „Pracują na styk, a plany przewidują wzrost pogłowia bydła o 200-300 sztuk rocznie”. Redaktorka Wiernik pisze w tekście, że planowane są zmiany organizacyjne (w GS i w urzędzie miasta), które mają urealnić plany. Jednak największym problemem ówczesnego Szczebrzeszyna było budownictwo. Wraz ze wzrostem hodowli, wzrastał popyt na materiały budowlane. „Bez pomocy województwa będzie krucho” – usłyszała na zakończenie autorka tekstu.
Opracowano na podstawie zbiorów Książnicy Zamojskiej.
Agnieszka Piela